Pierwszy
"Namiętność potrafi uderzyć do głowy bardziej niż alkohol..."
- prawdopodobnie
Siedziałaś na trybunach szczecińskiej hali. Przymknęłaś oczy i słyszałaś jednie szum przychodzących kibiców i odgłos odbijanych piłek. Marzyłaś o tym, by wtopić się w otoczenie, próbowałaś zrozumieć co ty tu robisz? To nie tak, że nie lubisz siatkówki, to nie tak, że to co dzieje się na boisku wcale cię nie obchodzi. Wręcz przeciwnie. Ale jest koniec maja. Zapasem masz obronę pracy magisterskiej, dodatkowo sesja, a siedzisz na jakimś meczu. No dobrze nie na jakimś, ale na takim, który ma pomóc w zbieraniu pieniędzy na hospicjum. Niby cel szczytny. Ale nie to jest powodem twojego przyjazdu. Powodem jest wysoki brunet, który teraz wesoło ci macha z boiska i próbuje się rozgrzać. Odmachałaś mu, by pokazać, że go widzisz. Ten człowiek czasami cię strasznie irytował. Zawsze podchodził do wszystkiego mało poważnie, zapominał o ważnych datach, robił ogromny bałagan, czego nienawidziłaś, ale wiesz że zrobiłby dla ciebie wszystko. Był takim twoim aniołem stróżem na ziemi i zawsze ci pomagał, mimo że u ciebie bywał od święta, może to i lepiej. Przynajmniej nie robił takiego bałaganu! Miałaś trochę spokoju... Ty kochałaś góry, zwłaszcza zimą. A on? On najchętniej zamieszkałby w ciepłych krajach, by już nigdy nie oglądać śniegu. Ty za to go kochałaś, mogłaś siedzieć w oknie, w ciepłym golfie, z gorąca herbatą w dłoniach i godzinami patrzeć jak biały puch spada na ziemie.
- Jednak jesteś. - usłyszałaś obok siebie bruneta, który wyrwał cię z zamyślenia i usiadł obok ciebie .
- A dałeś mi inne wyjście? - przewróciłaś oczami i wlepiłaś wzrok w boisko. - Lepiej pokaż, że umiesz grać w siatkówkę. - uśmiechnęłaś cwaniacko.
- No właśnie! Tak często cię widzę na moich meczach, że nawet nie wiesz w jakiej jestem formie. - pokazał ci język - Ale zapewniam cię, o to nie masz się co martwić. Niech się lepiej skoczkowie martwią... - słysząc to zamarłaś i przerażona spojrzałaś na swojego towarzysza, a przez twoje ciało przeszedł dreszcz. Wojciech zmarszczył brwi, a jego czekoladowe oczy intensywnie się w ciebie wpatrywały, wiedziałaś już, że zauważył. Znał cię na wylot.... Teraz tylko próbował się dowiedzieć o co tutaj chodzi. Jednak ty zamiast spokojnie mu wyjaśnić, jeździłaś spanikowana wzrokiem po wszystkich zawodnikach na boisku. On. Przejechałaś opuszkami palców po swojej szyi. Miałaś wrażenie, że ponownie czujesz na niej jego ciepłe usta, jego dłonie błądzące po twoim ciele. Podniosłaś się z miejsca spanikowana.
- To był zły pomysł. - Wojtek szybko złapał cię za rękę i mocno przycisnął do siebie. Wiedziałaś, że chciał cię uspokoić. Gładził delikatnie twoje ciemne włosy. Jednak nie miał nawet pojęcia co się w tobie teraz działo.
- Jestem głupi, nie pomyślałem, że skoczkowie przypomną ci o Zakopanym. Przepraszam Mała. - mówił skruszony. Westchnęłaś pod nosem, gdyby tylko wiedział... Nie chciałaś mu sprawiać przykrości i tak już obwiniał się za zbyt wiele rzeczy...
- Spokojnie mamucie. - uśmiechnęłaś się. - Jakoś to przeżyje. - stwierdziłaś odsuwając się od niego. - Krzysiek ci macha. - stwierdziłaś wskazując na libero i odetchnęłaś, przynajmniej odwróci uwagę Wojtka od ciebie.
- Chodź ze mną się przywitać. - pociągnął cię za rękę, nim ty zdążyłaś zaprotestować. Wlokłaś się po boisku za Włodarczykiem modląc się, by nikt prócz Igły cię tu nie rozpoznał. A zwłaszcza on. Ignaczak cię wyściskał, aż nadto stwierdzając, że urosłaś, czym rozbawił Wojtka. Jednak tobie nie było do śmiechu. Po krótkiej wymianie zdań postanowiłaś ponownie zaszyć się na trybunach, rozważałaś nawet naciągnięcie kaptura swojej błękitnej bluzy na głowę. Może cię nie zauważy? W końcu tu jest tyle ludzi?
- Laura. - ten głos. Cholernie ciepły głos. Przymknęłaś oczy i zaczęłaś iść szybciej w stronę trybun, nie oglądając się do tyłu. Dostrzegł cię. Mimo tylu butelek wina cię pamięta.... Wciąż pamięta tamtą nierozsądną noc! Przed tobą jednak ponownie pojawił się Włodarczyk. Przewróciłaś oczami ten osobnik, zawsze się pojawiał w najmniej odpowiednich momentach.
- O nie moja droga! Zapomniałaś mi życzyć powodzenia. - podparł się pod boki i udał groźną minę.
- Powodzenia Wojtuś. - cmoknęłaś go w policzek, a na jego twarzy od razu zawitał uśmiech.
- Od razu lepiej. - stwierdził, po czym ponownie udał się w stronę Ignaczaka. Odprowadziłaś wzrokiem przyjmującego zapominając o tym, dlaczego chciałaś się schować przed całym światem.
- No proszę. Znowu uciekasz? To takie twoje nie sądzisz? - ten głos od razu cię otrzeźwił. Powoli się odwróciłaś. Patrzył na ciebie swoimi ciemnymi oczami, tymi samymi co jeszcze przed tygodniem...
- A to my się znamy? - prychnęłaś ironicznie. On tylko pokręcił głową i złapał cię mocno za rękę prowadząc w stronę wejścia do szatni. Próbowałaś mu się wyrwać, jednak on był silniejszy. Weszliście do ciemnego korytarza, wiedziałaś, że zrobił to po by nikt was nie zobaczył.
- Już mnie nie pamiętasz? - spytał z nikłym uśmiechem. Oparłaś się plecami o zimną ścianę, znajdując się pomiędzy dłońmi skoczka. - Ciekawe, że tamtej nocy kilkukrotnie wypowiedziałaś, a raczej wykrzyczałaś moje imię. Myślałem, że ci się utrwaliło. - uśmiechnął się cwaniacko zbliżając swoją twarz do twojej. Miałaś wrażenie, że twój oddech przyspiesza. Jego bliskość sprawiała, że ponownie traciłaś zdrowy rozsądek. Ty, ta która miała go nigdy nie stracić, a szczególnie dla mężczyzny.
- Maciek... - powiedziałaś, a jego imię odbijało się cicho od ścian szczecińskiej hali
- Myślałem, że już cię nie spotkam- powiedział nie odrywając od ciebie wzroku. Westchnęłaś, zastanawiając się jak uciec z tego miejsca. Nie mogłaś już znieść tego spojrzenia. Spojrzenia, które jeszcze nie dawno cię rozbierało, które chłonęło każdy skrawek twoje ciała.
- Też na to liczyłam. - mruknęłaś. - Tamta dziewczyna strasznie musiała ci złamać serce, skoro zaczepiasz przypadkowe kobiety. - miałaś wrażenie, że wspomnienie o jego byłej, zrani go na tyle, że cie wypuści. On jednak zacisnął mocniej dłonie.
- Za to ty nie próżnujesz. Widziałem cie z Wojtkiem. - stwierdził odwracając wzrok - Strasznie szybko się pocieszasz.
- Nie mieszaj do tego Wojtka. - warknęłaś. Kot spojrzał na ciebie zaciekawiony. Chyba trochę go zaskoczyła twoja reakcja.
- Kim on jest dla ciebie? - spytał, jednak ty milczałaś. Nie miałaś pojęcia co masz mu odpowiedzieć. Wojtek to Wojtek. Nie potrafiłaś go określić w jednym słowie, czy zdaniu. Po prostu to był twój promyczek słońca.
- Kimś najważniejszym. - Maciej słysząc to opuścił swoje dłonie. Wpatrywał się w ciebie przez dłuższą chwilę.
- To ładnie się nim bawisz. - stwierdził mierząc cię wzrokiem. - A z niego taki fajny chłopak... Tamten wieczór, noc.... To był największy błąd w moim życiu.
- Przynajmniej w jednym się zgadzamy. To był błąd, który nie ma prawa się powtórzyć.
"Sprawił, że choć na moment zapomniałam.
Zapomniałam, że moje serce umarło."
- to twoje poranne myśli Lauro.
Ale przecież tamta noc była pomyłką...
***
Po meczu powolnym krokiem wracałeś do swojego hotelowego pokoju. Jutro miałeś już wyjechać ze Szczecina, nie sądziłeś jednak, że to miasto przygotuje ci taką niespodziankę. Minął tydzień od tamtej nierozsądnej nocy, która nie powinna się wydarzyć. Jednak ty nie potrafiłeś o niej zapomnieć. Wyrzucałeś sobie w myślach swoją głupotę. Jak to możliwe, że ta dziewczyna namieszała ci w głowie na tyle, byś z nią spędził noc? A co jeśli tylko na tym jej zależało? W końcu zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu, a ty o niej myślałeś jak jakiś wariat. Nie masz pojęcia co ta dziewczyna ci zrobiła.... Była chyba jakąś czarownicą, którą rzuciła na ciebie urok. I dzisiaj się przekonałeś, że nie tylko z tobą tak pogrywała. Lubiłeś Wojtka, zawsze ze wszystkimi żartował i potrafił się dogadać. Chyba nie miał nawet pojęcia w czyje sidła wpadł. Miałeś ochotę pójść i mu opowiedzieć wszystko co stało się tamtej nocy....
- Ten kretyn już śpi.. Dobra to jutro zadzwoń do niego.... - usłyszałeś znajomy melodyjny głos. Podniosłeś głowę, a twoim oczom ukazała się ona. Ubrana w przydługą męską koszulkę rozmawiała z kimś przez telefon. Patrzyłeś jak jej długie wilgotne włosy opadając swobodnie na ramiona. Była tak cholernie piękna, a zarazem naturalna. Stałeś tak przez dłuższą chwilę i chłonąłeś jej widok. - Maciek? - jej głos doprowadził cię szybko do porządku.
- Co tu robisz? - spytałeś, chłód twojego głosu chyba ją zaskoczył.
- Andrzej dzwonił do Wojtka..... Ten idiota zostawił u mnie telefon, a ja przez niego nie mogłam nawet w spokoju się wykąpać. Przyszłam na wasze piętro oddać mu telefon, a on wywiesił kartkę na drzwiach, żeby mu nie przeszkadzać, bo śpi. No kretyn..... Ale lepiej go nie budzić, bo to źle się kończy. - mówiła jak nakręcona, co chwile przewracając oczami. Trochę cię bawiła...
- A ty nie śpisz u niego? - zdziwiłeś się, szatynka tylko westchnęła.
- Lubie mieć swoje łóżko - uśmiechnęła i skierowała wzrok na podłogę.
- Może wejdziesz? - otworzyłeś drzwi od swojego pokoju, ona zerknęła niepewnie w jego stronę - Mam piwo. - próbowałeś ją zachęcić jednak, tylko ją rozbawiłeś.
- Nie uważasz, że my i alkohol to złe połączenie? - spytała wchodząc do twojego pokoju. Zamknąłeś za wami drzwi i zmierzyłeś ją wzrokiem
- To tylko radler. - wzruszyłeś ramionami. Dziewczyna usiadła sobie na łóżku, a ty podałeś jej puszkę, po czym sam upiłeś łyk cytrynowego piwa. Usiadłeś na krześle stojącym nieopodal i oparłeś się o stojącą pod oknem drewnianą komodę.
- Nie rozumiem. Po co mnie tutaj zaprosiłeś? - spytała świdrując cię spojrzeniem.
- Ja też tego nie rozumiem. - wzruszyłeś ramionami i przyglądałeś się jej jak sączy swoje piwo - Masz w sobie jakieś czary, gdybym myślał racjonalnie, nigdy byś nie przekroczyła progu tego pokoju. Mącisz facetom w głowach....Ty..
- Zawsze mogę wyjść. - powiedziała zirytowana i wstała z miejsca. Złapałeś ją szybko za rękę..
- Nie idź. - powiedziałeś cicho i przyciągnąłeś ją do siebie. Gdy była blisko zapominałeś o tym, że do niedawna twoje serce było rozbite na miliony kawałeczków, zapominałeś, że twój świat się walił. Mimo to bałeś się jej, bałeś się, bo przy niej byłeś kimś zupełnie innym....
- Dlaczego? - spytała tym cudownym melodyjnym głosem, który zauroczył cię tamtej nocy....
- Bo chce byś została. - powiedziałeś pewnie. Nie wiesz do czego to cię doprowadzi Macieju, pewnie zrobisz milion głupot, ale podświadomie czułeś, że potrzebujesz jej obecności....
- Nie widzę powodu.... Tamto to był błąd, noc która nie powinna mieć miejsca.... - mówiła spanikowana, tylko skinąłeś głową.
- Masz rację, to przez to, że oboje byliśmy zagubieni, ale teraz ..... Po prostu tu bądź... - mierzyłeś ją wzrokiem....
- Ale Maciek.... - powiedziała cicho... Ty jeszcze bardziej zmniejszyłeś dystans między wami.
- Nic nie mów.... Tylko znowu mnie tak nierozsądnie dotykaj jak tamtej nocy... - nie kontrolowałeś wypowiadanych słów. Patrzyłeś na jej zaskoczony wraz twarzy. Jej cudowne oczy tak ślicznie błyszczały od nocnej lampki. Nie mogłeś się powstrzymać i musnąłeś delikatnie jej usta. Przy niej nie potrafiłeś się kontrolować, czułeś jej cudowny zapach, jej przyspieszony oddech na twojej skórze. Włożyłeś dłonie pod jej koszulkę, zadrżała. Uśmiechnąłeś się pod nosem, chciałeś po raz kolejny delektować się smakiem jej ciała. Nie doszukiwałeś się tutaj logiki... Opadliście na łóżko, pozbywając się w szybkim tempie swoich ubrań. Świat znowu przestał istnieć, ona miała w sobie coś niesamowitego, dzięki niej zapominałeś o wszystkim.......Jutro przestało mieć znaczenie, liczyło się teraz i tu... I nawet nie zastanawiałeś się jak wytłumaczysz tą kolejną noc w jej ramionach, w końcu tym razem nie zgonisz tego na alkohol...... Po raz kolejny straciłeś rozum Macieju.
- Ten kretyn już śpi.. Dobra to jutro zadzwoń do niego.... - usłyszałeś znajomy melodyjny głos. Podniosłeś głowę, a twoim oczom ukazała się ona. Ubrana w przydługą męską koszulkę rozmawiała z kimś przez telefon. Patrzyłeś jak jej długie wilgotne włosy opadając swobodnie na ramiona. Była tak cholernie piękna, a zarazem naturalna. Stałeś tak przez dłuższą chwilę i chłonąłeś jej widok. - Maciek? - jej głos doprowadził cię szybko do porządku.
- Co tu robisz? - spytałeś, chłód twojego głosu chyba ją zaskoczył.
- Andrzej dzwonił do Wojtka..... Ten idiota zostawił u mnie telefon, a ja przez niego nie mogłam nawet w spokoju się wykąpać. Przyszłam na wasze piętro oddać mu telefon, a on wywiesił kartkę na drzwiach, żeby mu nie przeszkadzać, bo śpi. No kretyn..... Ale lepiej go nie budzić, bo to źle się kończy. - mówiła jak nakręcona, co chwile przewracając oczami. Trochę cię bawiła...
- A ty nie śpisz u niego? - zdziwiłeś się, szatynka tylko westchnęła.
- Lubie mieć swoje łóżko - uśmiechnęła i skierowała wzrok na podłogę.
- Może wejdziesz? - otworzyłeś drzwi od swojego pokoju, ona zerknęła niepewnie w jego stronę - Mam piwo. - próbowałeś ją zachęcić jednak, tylko ją rozbawiłeś.
- Nie uważasz, że my i alkohol to złe połączenie? - spytała wchodząc do twojego pokoju. Zamknąłeś za wami drzwi i zmierzyłeś ją wzrokiem
- To tylko radler. - wzruszyłeś ramionami. Dziewczyna usiadła sobie na łóżku, a ty podałeś jej puszkę, po czym sam upiłeś łyk cytrynowego piwa. Usiadłeś na krześle stojącym nieopodal i oparłeś się o stojącą pod oknem drewnianą komodę.
- Nie rozumiem. Po co mnie tutaj zaprosiłeś? - spytała świdrując cię spojrzeniem.
- Ja też tego nie rozumiem. - wzruszyłeś ramionami i przyglądałeś się jej jak sączy swoje piwo - Masz w sobie jakieś czary, gdybym myślał racjonalnie, nigdy byś nie przekroczyła progu tego pokoju. Mącisz facetom w głowach....Ty..
- Zawsze mogę wyjść. - powiedziała zirytowana i wstała z miejsca. Złapałeś ją szybko za rękę..
- Nie idź. - powiedziałeś cicho i przyciągnąłeś ją do siebie. Gdy była blisko zapominałeś o tym, że do niedawna twoje serce było rozbite na miliony kawałeczków, zapominałeś, że twój świat się walił. Mimo to bałeś się jej, bałeś się, bo przy niej byłeś kimś zupełnie innym....
- Dlaczego? - spytała tym cudownym melodyjnym głosem, który zauroczył cię tamtej nocy....
- Bo chce byś została. - powiedziałeś pewnie. Nie wiesz do czego to cię doprowadzi Macieju, pewnie zrobisz milion głupot, ale podświadomie czułeś, że potrzebujesz jej obecności....
- Nie widzę powodu.... Tamto to był błąd, noc która nie powinna mieć miejsca.... - mówiła spanikowana, tylko skinąłeś głową.
- Masz rację, to przez to, że oboje byliśmy zagubieni, ale teraz ..... Po prostu tu bądź... - mierzyłeś ją wzrokiem....
- Ale Maciek.... - powiedziała cicho... Ty jeszcze bardziej zmniejszyłeś dystans między wami.
- Nic nie mów.... Tylko znowu mnie tak nierozsądnie dotykaj jak tamtej nocy... - nie kontrolowałeś wypowiadanych słów. Patrzyłeś na jej zaskoczony wraz twarzy. Jej cudowne oczy tak ślicznie błyszczały od nocnej lampki. Nie mogłeś się powstrzymać i musnąłeś delikatnie jej usta. Przy niej nie potrafiłeś się kontrolować, czułeś jej cudowny zapach, jej przyspieszony oddech na twojej skórze. Włożyłeś dłonie pod jej koszulkę, zadrżała. Uśmiechnąłeś się pod nosem, chciałeś po raz kolejny delektować się smakiem jej ciała. Nie doszukiwałeś się tutaj logiki... Opadliście na łóżko, pozbywając się w szybkim tempie swoich ubrań. Świat znowu przestał istnieć, ona miała w sobie coś niesamowitego, dzięki niej zapominałeś o wszystkim.......Jutro przestało mieć znaczenie, liczyło się teraz i tu... I nawet nie zastanawiałeś się jak wytłumaczysz tą kolejną noc w jej ramionach, w końcu tym razem nie zgonisz tego na alkohol...... Po raz kolejny straciłeś rozum Macieju.
"Sprawiła, że chodź na chwilę zapomniałem.
Zapomniałem, że mój świat przestał istnieć."- to twoje poranne myśli Macieju.
Ale przecież już nie popełnisz tego błędu...
________
Hej ! Hej!
Sezon w skokach skończył się już jakiś czas temu. Dla Maćka indywidualnie był średnio udany, ale ja mimo tego swoją sympatie do nie niego mam i postanowiłam powrócić także do opowiadania z nim w roli głównej. :) Życzcie mi powodzenia z naszym Kotełkiem! <3
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Kolejne spotkanie Laury i Macieja...
OdpowiedzUsuńDwoje mocno skrzywdzonych w przeszłości osób. Nie do końca radzących sobie z aktualną rzeczywistością. Przynajmniej można odnieść takie wrażenie.
Ich relacja jest do bólu skomplikowana, przez co jeszcze bardziej chce się poznać ich dalsze losy.
Obydwoje uznali swoją wspólną noc za duży błąd, ale nie powstrzymało ich to przed popełnieniem kolejnego. Coś ich wyraźnie do siebie przyciąga... Są bardziej podobni do siebie niż myślą.
Tylko w swoim towarzystwie potrafią się odnaleźć i zapominają o wszystkim. Strasznie mnie ciekawi, jak dalej potoczy się ich rozmowa.
No i osoba Wojtka. Strasznie mnie ciekawi, kim on jest dla Laury. W końcu mają to samo nazwisko. Czekam na wyjaśnienie tej zagadki i oczywiście nowy rozdział. 😊😀
Hmmm.. Kto by pomyślał, że wpadną na siebie tak przypadkowo. Czuję, że mieli w swoim życiu pod górkę, ale dzieląc się swoimi wspomnieniami, bólem i całą złością połączyli się w nieodwracalny duet. Niby tacy niepozorni, niby tacy uciekający, ale pchają się wzajemnie w swoje ramiona i czuję, że gdyby diabeł krzyczał 'nie rób tego' to nawet jego by nie posłuchali. ❤ Wystarczył opis mecz i czekoladowe tęczówki, a ja wiedziałam, że chodzi o kochanego W.W. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Pisz dalej i częściej, bo musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału. Całus. Karo_Nowaq
OdpowiedzUsuń